Podsumowanie 2017 roku

Napisał Administrator 20.12.2017

Przed nami ostatnie dni 2017 roku. Okres świąteczny sprzyja podsumowaniom mijających dwunastu miesięcy. Jaki był ten okres dla naszego klubu? Z pewnością radosny, ale i zarazem emocjonujący i trudny.

W rok 2017 weszliśmy na pozycji wicelidera trzecioligowych rozgrywek, z minimalną stratą do prowadzącego wówczas Sokoła Kleczew, ale i z niewielką przewagą nad pozostałymi zespołami z ligowej czołówki. Choć o awansie do drugiej ligi nikt głośno nie chciał mówić, to w wielu rozmowach piłkarzy, trenerów, działaczy oraz kibiców pojawiało się słowo – awans. Ten oczekiwany przez całą koszalińską społeczność piłkarską, nie należał z pewnością do łatwych zadań. Nasza drużyna nie była wymieniana w gronie pretendentów do ligowego zwycięstwa, mając za rywali dysponujące większymi budżetami Elanę Toruń, Bałtyk Gdynia czy Lech II Poznań.

Po udanym początku ligowej wiosny, środek rundy wiosennej nie był w wykonaniu naszej drużyny udany. Wielu obserwatorów zaczęło wątpić w upragniony awans, jednak piłkarze nie wsłuchiwali się w głosy krytyki, wiedząc, że ich ciężka praca przyniesie w końcu przełamanie. I tak też się stało. W odpowiednim momencie podopieczni Tadeusza Żakiety zaczęli punktować, wyprzedzając na finiszu rezerwy poznańskiego Lecha. Po meczu przedostatniej kolejki przeciwko Chemikowi Bydgoszcz mogliśmy się cieszyć z upragnionego awansu. W tym momencie spełniły się marzenia wielu z Nas. Po 23 latach Koszalin wreszcie ma zespół na ligowym poziomie centralnym. Nasza drużyna udowodniła, że wiarą, zaangażowaniem i duchem zespołu, w sporcie można osiągnąć naprawdę wiele.

Kolejne tygodnie upływały pod znakiem kolejnej walki – o uzyskanie licencji. Największą bolączką w tej sferze był obiekt przy ulicy Fałata 34. Pierwsze sygnały płynące z piłkarskiej centrali były niepokojące – brak licencji w pierwszym terminie i co za tym idzie, walka z czasem, odwołania, szukanie wyjścia z sytuacji.

Koszalińscy kibice z niecierpliwością i nadzieją czekali na efekty prowadzonych rozmów. Dzięki zaangażowaniu prezydenta miasta – Piotra Jedlińskiego, wiceprezydenta – Przemysława Krzyżanowskiego, wiceprezesa PZPN – Jana Bednarka, radnych miejskich i lokalnych polityków, udało się wypracować odpowiednie rozwiązanie – choć prowizoryczne i tymczasowe – to w zaistniałej sytuacji niezbędne.

Nasz klub otrzymał drugoligową licencję, jednak ze względu na prowadzone prace na stadionie przy ulicy Fałata 34, pierwszych czternaście spotkań nasi piłkarze rozgrywali na boiskach rywali, z czego trzy, pełniąc rolę gospodarza.

Początek nowego sezonu był wymarzony. Wyjazdowe zwycięstwo nad spadkowiczem z pierwszej ligi przez wielu ekspertów zostało uznane za ogromną niespodziankę. Kolejne tygodnie nie były jednak już tak udane. Dalekie wyjazdy, niekiedy trzy mecze rozgrywane w ciągu tygodnia, wiele czasu spędzanego w autokarze, brak czasu na treningi spowodowały, że nasz zespół przegrał siedem kolejnych meczów i przez wielu zdążył zostać uznany za głównego pretendenta do spadku.

Seria porażek nie załamała jednak naszych piłkarzy, którzy wiedzieli, że zła passa w końcu się odwróci. Przełamanie nastąpiło w niezwykle emocjonującym meczu z Rozwojem Katowice. Również w kolejnych spotkaniach nasz zespół pokazał, że nie składa broni i będzie trudnym przeciwnikiem w walce o ligowe punkty. Z kolejnych wyjazdów nasza drużyna wracała z punktami i choć nie były to mecze zwycięskie, to z pewnością miały olbrzymi wpływ na głowy naszych zawodników. Po pięciu kolejnych remisach, przyszło wreszcie długo oczekiwane drugie w sezonie zwycięstwo. W Wejherowie nasza drużyna ograła miejscowego Gryfa, by tydzień później rozegrać upragniony mecz przed własną publicznością. Pojedynek z Błękitnymi Stargard cieszył się ogromnym zainteresowaniem. Dość powiedzieć, że w kasach zostały zaledwie… cztery bilety na ten mecz, a mogący pomieścić po remoncie nieco ponad 900 widzów obiekt, mimo fatalnej pogody, zapełnił się niemal do ostatniego miejsca.

Piłkarskie święto w Koszalinie było bardzo udane. Nasi piłkarze ograli rywala 2:0 po golach Krystiana Przyborowskiego i Michała Szuberta.

Po siedmiu kolejnych spotkaniach bez porażki, końcówka jesieni była dla naszej drużyny mniej udana, choć trzeba przyznać, że zarówno w meczach ze Stalą, GKS 1962, Zniczem czy ŁKS, nasz zespół z pewnością nie był drużyną gorszą, by nie powiedzieć, że w wielu fragmentach meczów z tymi przeciwnikami sprawiał nawet lepsze wrażenie, jednak o końcowym sukcesie decydowały detale. W tym przypadku – brak skuteczności.

Po rundzie jesiennej sytuacja naszej drużyny jest trudna, ale nie beznadziejna. Nasi zawodnicy nie raz udowodnili, że ambicja, walka i zaangażowanie nie są im obce. Z niecierpliwością czekamy na wiosenne występy naszego zespołu, jednocześnie zachęcając do wspierania naszych piłkarzy.

Bardzo długo czekaliśmy, by ponownie móc oglądać koszalińską drużynę na ligowym poziomie centralnym. Niech w nadchodzącym 2018 roku wypełniony stadion przy ulicy Fałata 34 będzie stałym obrazem podczas meczów z udziałem naszego zespołu. Razem możemy osiągnąć naprawdę wiele!

Do zobaczenia na Fałata 34!